niedziela, 28 grudnia 2014

Assassin's Creed: Unity


Piszą: "Było źle, jest gorzej". Skupiają się na mechanice walki, czyli na tym co szarego gracza najbardziej interesuje. Gawiedź chciałaby żeby było bardziej zręcznościowo, porywająco, czy skomplikowanie. Porównuje się mechanikę gry do Shadow of Mordor - czyli publika chce igrzysk...
Skupiamy się na zbyt niskim poziomie trudności, etc., ba pewnie słusznie, ale... Czy można karać grę, za to że bohater nie klei się do osłony? Za to, że nie trafia w okno tak jak sobie to zaplanowaliśmy? Niedoróbki? No ja Was proszę, tych nie uświadczyłem w stopniu który zablokowałby grę. Nie można karać gry, która skupia się na szczegółach. Zobaczcie Paryż, zobaczcie go nie tylko w okresie Rewolucji Francuskiej, ale również później. Zobaczcie szczegóły, liczbę osób uczestniczących, tworzących grę (te idą już chyba w tysiące). Recenzenci skupili się na bzdurach, tymczasem głębia jest widoczna już na pierwszy rzut oka.

Nie rozumiem, jak tyle lat po Batman: Arkham Asylum można serwować graczom tak złą mechanikę walki. Wydawało się, że już powszechnie wiadomo, jak zrobić to tak, by było i zręcznościowo, i porywająco, i nieprzesadnie skomplikowanie. Tegoroczny Shadow of Mordor pokazał, jak twórczo wykorzystać utarte już schematy. Remember Me z ubiegłego roku - średnio przecież przyjęte - udowodniło, jak dokleić do nich coś zupełnie nowego. Da się? No da się! Ale nie, twórcy Assassin's Creed pozostają na to ślepi i głusi. Zbyt oczywista kontra przeszkadzała graczom? OK, to usunięto ją i zamiast tego pozwolono na parowanie ciosów. Ale że to w większości przypadków pozwala na wykonanie czystego ataku, to z kontry pod jednym przyciskiem zrobiła się pod kontra pod dwoma. Czy zmieniło się coś poza tym? Niespecjalnie.
Czytaj dalej ...

piątek, 19 grudnia 2014

Wyższość Battlefield 4 nad Call Of Duty: Advanced Warfare

Miał to być tekst o inwektywach w grach i sfrustrowanych graczach polskich klanów, później miało być o aspekcie społecznościowym gier wieloosobowych, ale w końcu w wyniku ostatnich druzgocących dla mnie wydarzeń jest to tekst o bezsprzecznej wyższości BF4 nad Call Of Duty: Advanced Warfare.

[listopad 2013 - maj 2014]
No dobrze, przyznam się - gram namiętnie w BF4 od samego początku, bez narzekań i jestem zadowolony - nigdy nie dostrzegałem błędów w grze na które próbowałbym strząsać swoją niekompetencje gracza. Mój cel jest, a w zasadzie był jeden i polegał na zdobyciu wszystkich trofeów w grze i dodatkach (najpierw PS3, aktualnie PS4), co zresztą na dzień dzisiejszy udało mi się osiągnąć. Grałem sobie z przygodnie spotkanymi znajomymi, przeważnie się do nich nie odzywając (ale twardo z włączonym zestawem słuchawkowym) i tak właśnie wyglądało pierwszych 7 miesięcy zmagań.

[czerwiec 2014]
Wszystko zaczęło się od mojego przystąpienia do jednego z polskich klanów, którego nazwy wolę nie wymieniać, dla zachowania pokoju ducha tak mojego jak i w dużej części sfrustrowanej części braci owegoż zbiorowiska, która natychmiast przystąpiłaby do ofensywy słownej. Klan ten dysponował całą paletą graczy, tych lepszych i gorszych (klasyfikacja wg. autora). Lepsi (z ponad 1000 godzinowym licznikiem gry) przyjmowali porażki na klatę dalej doskonaląc swoje umiejętności, gorsi ... zwykle komentowali swoje niepowodzenia, tłumacząc je błędami w grze lub nieuczciwym podejściem do rozgrywki innych uczestników "imprezy". Po kilku sesjach obcowania z negatywnym nastawieniem do gry tych gorszych oraz ich zamiłowania do ponad generacyjnego bluzgania, powiedziałem basta. Tak w życiu jak i grach wieloosobowych, zwykle opuszczam takie towarzystwa, szczególnie jeżeli inwektywy ścielą się gęsto, bez żadnego uzasadnienia. Z tego właśnie powodu wypisałem się z całego towarzystwa. Ich frustracja odzwierciedlona w języku była dla mnie nie do przyjęcia, jeżeli gram to dla przyjemności, a nie po to żebym się dodatkowo stresował - dzięki wielkie, ale mam to w codziennym życiu wszędzie dookoła.

[lipiec 2014]
No dobrze, zatem grałem dalej sam z przygodnymi znajomymi - i co dalej? I tak trafiłem na serwer rumuński. Rumuni, jak każda nacja porozumiewająca się językiem którego nie znam, mają to do siebie, że inwektywy dla mojego ucha nie istnieją. Zresztą na samym początku znajomości z jednym z graczy, rozmowa i tak przebiegała w języku angielskim, ba, do tego była konstruktywna i miła. Podzieliłem się z nim wrażeniami z gry w polskim klanie, na co on opinii wyrobionej nie miał zatem przyjął moje skargi i wnioski bez uwag, przytakując. Ogrywałem wtedy świeżo wydany dodatek do BF4 pt.: "Dragon's Teeth". Jak się dowiedziałem, nowo poznany kompan, ma dziecko (wtedy w wieku zaledwie 3 miesięcy) - a ponieważ akurat sam oczekiwałem potomka więc zaiskrzyło.
[komentarz autora]
Z uwagi na moje obawy, że po przyjściu na świat dzieciątka, całe życie się zmienia, a gry odchodzą w niebyt (bo wkracza się do tajemniczego panteonu rodziców - coś jak tajne bractwo "Assassin's Breed", które wie to czego nie wiedzą inni, co przerywa wszelkie pasje i zainteresowania, a w co wierzyłem, bo bractwo wchłonęło wielu moich znajomych), znajomość z rumuńskim graczem okazała się zbawienna. Zacząłem wierzyć, że jednak po narodzinach może być inaczej i może akurat znajdę się w procencie tych ludzi, którzy potrafią pogodzić jedno z drugim.
Naszą znajomość w związku z zaistniałą sytuacją, podtrzymywałem.

[sierpień 2014]
Poznałem za pośrednictwem nowego kolegi sporą gromadkę Rumunów rozsianych po całej Europie (w samej Rumunii bardzo ciężko jest przetrwać przeciętnemu obywatelowi tego kraju, toteż rozjeżdżają się w celach zarobkowych - jest tam bez porównania ciężej niż w innym źle osławionym przez Polaków kraju). I tak graliśmy przez kolejne miesiące - minął sierpień, kiedy narodził mi się syn więc nasza znajomość ogorzała.

[wrzesień 2014]
Trwał wrzesień, kiedy zaczęliśmy wysyłać do siebie maile itp., itd, oraz różne komentarze prywatne. Przy okazji dowcipkowaliśmy negatywnie o innych premierach ukazujących się w tym czasie - patrz Destiny.

[październik 2014]
Gdzieś około października Rumunii nauczyli mnie kilku przekleństw (tak wiem, od tego wyszliśmy) z których w zasadzie najbardziej utkwiło mi "pula" - tak czy inaczej nie przeszkadzały mi te nierodzime inwektywy.
Wracając do kolegi, zawsze podkreślał jak ważna jest rodzina, jak to pomaga żonie, kąpie synka i w ogóle takie historie, które za serce chwytały - wszystko w tle ponad 300 godzin, które on w przeciągu kilku miesięcy spędził w grze do której został z powodów finansowych niejako przykuty - przypominam tą grą było właśnie Battlefield 4. Opowiadał jak ciężko jest przeżyć w Rumunii z pensji robotnika we włoskiej fabryce obuwia. Generalnie było miło, nawet widziałem już oczami wyobraźni jak latem odwiedzamy się w okresie urlopowym i takie tam pierdoły. W ten sposób aspekt społecznościowy gier wieloosobowych, a w tym przypadku BF4 scementował mnie z grupą fajnych rumuńskich kolegów, a w szczególności z tym jednym, aż do listopada...

[listopad 2014]
No i nastał listopad - rumuńscy koledzy kupili CODa, ja ponieważ akurat ogrywałem Lords Of The Fallen, powiedziałem że dołączę jak skończę i tak nastał...

[grudzień 2014]
W grudniu ponieważ kolega dziwnie przestał się odzywać, napisałem do niego i otrzymałem wiadomość: "I have a big familial problem, I think Im sure im gone divorce". Wniosek? Prosty, było trzeba zostać przy BF4, rodzina by się nie rozpadła. Jak już wspomniałem, finalnie kolega miał bez mała 350 godzin spędzonych w BF4 i było to zarówno dla jego związku jak i jego samego zbawienne, a tymczasem kilka godzin w COD i rozpad rodziny, przerwanie internetowych znajomości, etc. Co będzie dalej, nie wiem ponieważ nie wygląda to dobrze, a kolega dalej jest w sieciowym niebycie. Na zdjęciach, które ostatnio otrzymałem, pojawia się już z nową koleżanką, do tego koleżanką która ma kilkuletnią córkę.
Ja się załamałem i w zasadzie nie wiem, czy dalej brnąć w tego CODa, którego właśnie zacząłem, nie wiem czy przyznać się mojej kapłance domowego ogniska czym to się może skończyć. Jest mi po prostu ze szczerego serca najzwyczajniej w świecie smutno, szczególnie że od czasu do czasu przypomina mi się żona rumuńskiego kolegi, która czasami dopytywała w tle o szczegóły z mojego (i mojej małżonki) życia rodzinnego, a tymczasem taka przykrość..

Jeżeli jeszcze zastanawiacie się którą grę wybrać, mam nadzieję ten tekst rozświetli Waszą drogę. A wszystkich tych którzy mają mi coś niedobrego do powiedzenia odsyłam do rumuńskiego, nomen omen przekleństwa: "Będę je... wszystkich świętych Waszych Matek na lodzie"! - Wesołych Świąt.
Czytaj dalej ...

niedziela, 30 listopada 2014

Piękno gry - Battlefield 4 - dodatek Final Stand - trofeum Cold Blooded

Pisałem już kiedyś o trofeach i napiszę raz jeszcze. Są to nagrody (wirtualne), dawane graczom za wykonanie pewnych specyficznych czynności w danym tytule. Te nagrody, zwane trofeami tudzież osiągnięciami (achievement XBOX, trophy PLAYSTATION), bywają łatwiejsze i trudniejsze. Raz na jakiś czas trafi się takie, które psuje nam sporo krwi, ale chcemy się z nim zmierzyć i właśnie o takim przypadku piszę poniżej.

Omawiane trofeum - Cold Blooded (Zimna krew w wolnym tłumaczeniu)
Ogrywany tytuł - Battlefield 4, dodatek Final Stand



Cała trudność polega na tym, że musimy dokonać zabójstwa soplem lodu, który jest dostępny w zasadzie tylko w dwóch miejscach (na 2 mapach z dodatku Final Stand: Operation Whiteout i Hammerhead), bardzo rzadkich miejscach, gdzie możemy go pozyskać. Reszta graczy zwykle dąży w czasie rozgrywki po prostu do przejęcia większej liczby strategicznych punktów, zabijając przy tym jak najwięcej wrogów, tylko niektórzy polują na wyznaczone przez twórców wyzwania. Co dodatkowo utrudnia grę, to fakt że mamy do czynienia z innymi graczami, również myślącymi istotami, zatem nie możemy liczyć na błąd komputera, który wykonuje schematyczne działania. Żeby było jeszcze trudniej zabójstwa musimy dokonać w "ciągu tego samego życia" (wiem jak absurdalnie może to brzmieć dla osób, które z grami do czynienia wiele nie mają), jeżeli zginiemy nasze narzędzie zbrodni zniknie i trzeba będzie kolejnej wyprawy żeby móc się nim posłużyć.
Generalnie chodzi o zabójstwo, które jest możliwe tylko w bezpośredniej walce tym specyficznym "instrumentem" i przeciwnik prędzej użyje broni niż dopuści nas do siebie, zatem trzeba się odpowiednio zaczaić.
Zasady proste - jedna mapa, 64 graczy, z których 32 walczy przeciwko 32, aby przejąć jak najwięcej punktów kontrolnych zabijając przy tym jak największą liczbę przeciwników. W moim przypadku po kilku próbach postanowiłem udać się w miejsce w którym ów sopel lodu występuje na samym początku rozgrywki - mapa Hammerhead, flaga F. Udałem się tam odrzutowcem (wiem, wiem to również może brzmieć śmiesznie) i nim przeciwnik dostał się do tego samego punktu, zdążyłem zerwać sopel lodu i ukryć się w dogodnym dla mnie miejscu, co było potem - zobaczcie sami...


Wiem, że to trywialne, ale ten drobiazg dał mi niesamowitą satysfakcję, lepszą od niejednego dyplomu, a to dlatego że niewielu graczom się to jak na razie udało i zrobiłem to w uczciwy sposób, nie uciekając się do prostszej, oszukańczej metody ustawki.
Tak tacy jesteśmy, dążymy do swoich celów, i nie jest ważne to jakich, ale czy dają nam tą niesamowitą frajdę, grunt żeby nie były najprostsze - zatem życzę każdemu tak satysfakcjonującej pasji i pełnej wrażeń rozgrywki, czy to w grach, czy życiu po prostu.

Czytaj dalej ...

środa, 19 listopada 2014

Assassin's Creed: Unity - część 1 - zwiedzanie Wersalu

Czytając mnóstwo negatywnych wypowiedzi płynących od tzw. pożal się boże graczy twardogłowych (najczęściej hardcorowych ignorantów), można ulec wrażeniu że Assassin's Creed: Unity jest bublem. Otóż z pełną odpowiedzialnością zaprzeczam wszystkim bzdurnym wypowiedziom skupiającym się na nie mających znaczenia pierdołach. Zaprzeczam tym bardziej, iż nie spotkałem się jak na razie z sytuacją w której cokolwiek zakłóciłoby przyjemność płynącą z eksplorowania tego skrawka świata sprzed ponad 200 lat.
Jeżeli kochacie historię i chcecie zagłębić się w dziejach Rewolucji Francuskiej, a przynajmniej jej ułamku, gorąco polecam ten tytuł, bo tylko głupiec może pisać tyrady o błahych problemach technicznych przypominających problemy baletnicy i jej rąbka od spódnicy, nie widząc otaczającego go świata pełnego dopracowanych szczegółów i faktów zebranych celem opowiedzenia historii spajającej wszystkie elementy w jedną całość.

We wstępie gry mamy do czynienia z XIV wiekiem, a konkretnie podając za Wikipedią epizodem w którym:
"Król francuski Filip IV Piękny był zadłużony u templariuszy. Chcąc się uwolnić od zobowiązań, w piątek 13 października 1307 roku, uwięził członków zakonu we Francji, zarzucając im herezję, świętokradztwo, innowierstwo, czary, rozpustę, kult bożka Bafometa, odstępstwo od wiary i spiskowanie z Saracenami. Po długotrwałym procesie, trwającym do czerwca 1311 roku, będący pod wpływem królów Francji sobór w Vienne zdecydował o kasacie zakonu templariuszy. Jego majątki we Francji zostały skonfiskowane, wielu templariuszy poniosło śmierć przez spalenie na stosie, w tym wielki mistrz Jakub de Molay i 54 innych dostojników zakonnych."
I tak dzięki grze poznajemy m.in. postać Jakuba de Molay, oglądając przy tym kilka ciekawie odtworzonych scen ilustrujących tamte wydarzenia - poniżej informacje zawarte w encyklopedii gry, właśnie na temat tego Templariusza - wersja francuska.



Informacji doyczących historii jest znacznie więcej, a wszystko zgrabnie wplecione w fabułę, jednak aby nie psuć zabawy przedstawiał będę tylko pewne smaczki zachęcające do sięgnięcia po grę.

Po wstępie przechodzimy do głównego dania, czyli wieku XVIII, gdzie m.in. zostaniemy rzuceni w takie miejsca jak Wersal, czy konkretniej Hôtel des Menus Plaisirs.


Hôtel des Menus Plaisirs, który na oryginalnych rycinach wyglądał tak:

W grze jest przedstawiony w ten sposób:


Dodatkowo zamieszczam kilka widoków z zewnątrz budynku i pomieszczenia wewnątrz:


I na zakończenie jeszcze raz Wersal w całej okazałości.

Wkrótce kolejne lokalizacje z gry. Postaram się zamieścić zarówno oryginalne reprodukcje z tamtych czasów jak i ich dzisiejsze wirtualne odpowiedniki.

Osobom, które nie miały zbytniej styczności z grami napiszę tylko, że twórcy pomyśleli i o nich, dlatego "mechanika" rozgrywki jest prosta, zatem każdy powinien sobie z nią poradzić bez większych problemów.
Czytaj dalej ...

niedziela, 16 listopada 2014

Assassin's Creed: Unity - Edycja Bastylii - zobaczmy co kryje w środku (unboxing)

Tym razem prezentuję kolejną odsłonę serii Assassin's Creed pt. "Unity". Co ciekawe akcja tej odsłony gry dzieje się w Paryżu w czasie Rewolucji Francuskiej, zatem mamy okazję zwiedzić miasto właśnie z tamtego okresu (przypominam 1789 rok). Ponieważ twórcy gry zawsze stawiali na historyczne aspekty, spodziewam się dużej ilości smaczków z tym związanych, nie wspominając o możliwości przemierzenia Paryża tamtego okresu wzdłuż i wszerz.
W dniu dzisiejszym, z uwagi na bardzo napięty terminarz, skupię się tylko na zawartości pudełka Edycji Bastylia gry Assassin's Creed: Unity (PS4). Samą analizę, czy jak kto woli recenzję zamieszczę w najbliższych tygodniach, ale wpierw chciałbym się lepiej oswoić z tytułem. Na samym początku nadmienię tylko, że skoncentruję się w swoim tekście nie na technicznych aspektach gry, czy liczbie wyświetlanych klatek..., ale przede wszystkim na frajdzie lub jej braku przy zabawie z tytułem. Ponadto podkreślam, że pomimo informacji na pudełku o zawartej w niej wersji angielskiej, czeskiej i polskiej, gra uruchamia się również w języku francuskim (trzeba przełączyć język konsoli Playstation 4 właśnie na francuski i to wystarczy) - zarówno dubbing jak i napisy działają przepięknie.
Oprócz "unboxingu" poniżej znajdziecie kilka dodatkowych materiałów z początku rozgrywki - język francuski.



Sam początek po uruchomieniu gry (w wersji francuskiej):


Wybór pierwszego scenariusza:


Paryż 1307 rok - jak zwykle wprowadzenie sięga czasów bardziej odległych:


Początek aktywnej rozgrywki:


I mały suplement:


Wkrótce więcej szczegółów.
Czytaj dalej ...

środa, 12 listopada 2014

Assassin's Creed: Unity - analiza gry

Tym razem prezentuję kolejną odsłonę serii Assassin's Creed. Jeżeli jesteście fanami języka francuskiego, Francji przeczytajcie do końca ponieważ być może macie okazję poznać, niemalże namacalnie, nie ruszając się z domu, Paryż XVIII wieku w trakcie Rewolucji francuskiej (dla przypomnienia chodzi o lata 1789-1799). Nie chcę aby ta recenzja odnosiła się w typowy sposób do graczy, ich sympatii, czy antypatii dotyczących tytułu. Chcę aby była to zachęta do przestudiowania tej konkretnej historii w bardzo multimedialny sposób z wykorzystaniem takiego medium jak gra komputerowa i odnosiła się przede wszystkim do tych osób, które z grami mają niewiele wspólnego.



Na początek informacje podstawowe na temat tytułu:

Twórca: Ubisoft Montreal
Wydawca: Ubisoft
Reżyser: Alexandre Amancio
Scenarzysta: Travis Stout
Kompozytor: Chris Tilton, Sarah Schachner, Ryan Amon
Seria: Assassin's Creed
Silnik: AnvilNext
Platformy obsługujące grę: Microsoft Windows, PlayStation 4, Xbox One
Data wydania: 13 listopda 2014 [Europa]
Gatunek: przygodowa gra akcji, skradanka
Tryby gry: dla pojedynczego gracza i dla wielu graczy
Dystrybucja: Dysk optyczny lub wersja do pobrania za pośrednictwem internetu

Pomijam takie aspekty jak rodzaje broni wykorzystywane w grze, itp. Jeżeli gra działa, mimo ewentualnych błędów i jeżeli te nie są krytyczne i nie przeszkadzają w zabawie, również ich nie piętnuję, chociaż nie omieszkam na ich temat wspomnieć. Jestem bardzo liberalny i mało wymagający w kwestiach dotyczących technicznej strony gry ponieważ skupiam się na tym co daje frajdę i dopóki tej radości nie przesłaniają inne aspekty, dopóty nie widzę problemu.

Podstawą jest dla mnie sam Paryż oraz miejsca do których możemy się przenieść.

 fabuła, której głównym bohaterem jest Francuz Arno Dorian (Dan Jeannotte). Arno przychodzi na świat w Wersalu, jego ojcem jest asasyn zamordowany przez Shay Patricka Cormaca. Nasz bohater zostaje adoptowany, pozostając nieświadomym powiązań przybranej rodziny z bractwem Templariuszy, której wielkim mistrzem jest jego przybrany ojciec. Ponieważ ten również ginie, Arno obwinia się za jego śmierć i wybiera drogę zemsty, która wprowadza go w świat Bractwa Asasynów, gdzie powoli awansuje na szczeblach kariery. Tyle tytułem wprowadzenia ponieważ główny istotny dla mnie wątek dotyczy historii Francji w którą opowieść zostaje wpleciona, dlatego nie dziwcie się że spotkamy tu takie postacie jak Marquis de Sade, Napeleon Bonaparte, czy Maximillien de Robespierre (zachowałem oryginalny zapis). Ale co najważniejsze to właśnie możliwość zwiedzania odtworzonego wirtualnego Paryża tamtych czasów, który został powołany na nowo do życia wraz ze wszystkimi możliwymi szczegółami, jest najbardziej intrygująca.

tutaj przykłady paryża









Czytaj dalej ...

czwartek, 30 października 2014

Lords of the Fallen - analiza gry

Jeżeli liczycie, że jest to standardowa recenzja to mylicie się, to raczej zbiór refleksji na temat tytułu.
Po raz kolejny dałem się wkręcić w marketingowy napędzacz sprzedaży rzeczy zbędnych, czyli tych dających najwięcej przyjemności tudzież gwarantujących frustrację w przypadku nieudanego wyrzucenia kasy w błoto. Co było przedmiotem zakupu? A no właśnie Lords of the Fallen, a wszystko przez bębniące wszędzie media zajmujące się grami komputerowymi i konsolowymi.

Co było moją motywacją: chęć zdobycia sławy recenzenta, zasada pierwszej nocy z niezgwałconym jeszcze przez połowę Świata tytułem? Postępujący rozwój, w który na każdym kroku wpędza mnie internet i koledzy branżowych mediów, z każdym słowem radia, telewizji, prasy tudzież wszechobecnego podcastingu? Nie wiem, ale chyba to taki prawidłowy odruch słabej istoty zwanej człowiekiem, którą jak Syzyf kamień, życie pcha do przodu - ku doskonałości. Tyle, że cały ten karkołomny mechanizm się zepsuł, bo jestem co najwyżej ćmą lecącą do światła, a co gorsza nie wiadomo dlaczego (przynajmniej w tym temacie zapraszam do Świata Nauki). Poleciałem do tego światła ze swoimi superpozycyjnymi oczami, nie zważając na światło które emanowało od moich francuskojęzycznych zapędów tłumaczeń paranoidalno-często-żenujących. Cóż, bywa... Zrobiłem to, choć często, gęsto nienawidzę tego co robią koledzy redaktorzy z szumnie zwanego świata branży gier komputerowych smagający nowości biczem, jak korporacyjni wyzyskiwacze niewolniczy lud pracujący, bez opamiętania walący to w lewo to w prawo, grunt żeby zahaczyć o każdą nowość i każdy nośny temat (czytaj chajp (tak wiem hype)), byle tylko zainteresować zwykłego człowieka.

Wracając do gry, Lords of the Fallen jest moim ulubionym tytułem z serii w stylu Dark Souls. Po raz pierwszy się do tego przyznaję i nie jest mi łatwo. To jedna z tych gier w które gram z uwagi na jej pochodzenie, bo jest soCzystej rasy Polskiej. Po prostu nie wypada wydawać kupy bilonu na rzeczy zagraniczne podczas gdy pojawia się Polska perła. Nie, nie Perła tylko perła, taka morska wyjątkowość. Ta perła jak się okazuje w tym przypadku nosi polskie imię i nazwisko - Tomasz Gop, ha z polskiego studia City Interactive (CI Games), ha ha! I to tyle, bo więcej o jej polskości za bardzo ustalić nie potrafię, przynajmniej z materiałów wkręcających śrubę kupująco-miażdżącą w której jakoś nie po polsku brzmią nazwiska pozostałych twórców. Uprzedzam wszystkich nieodpornych na hype, że co usłyszycie tego odsłyszeć już się nie uda.




Przez co kocham "Lords of the Fallen" oprócz niebiedronkowej ceny 215 zł i jedynego w swoim rodzaju pudełka, które zmieści się na moim biurku, stoliku, krześle, głowie a po odpowiednim potraktowaniu na aukcji?

Po pierwsze: bajroniczną elegancję narracji towarzyszącej podróży.
Są to dość sztampowe, polskiej ascetyczności, nieco wmieszane w dyskurs marketingowy tyrady w stylu Władcy Pierścieni, kryjące takie frazy jak: klasztor, ludzkość, bunt, tyrania, okrutny bóg, pasmo gór, siła, starożytna kraina, magowie kapłani, wojownicy, skrytobójcy, oręż, zbroja, cień i temu podobne - zobaczcie sami.

Po drugie: posażna oprawa graficzna.
Gra światłem i cieniem czasami werterowska, ale nigdy budząca grozę, jak poryw Donkey Konga na monochromatycznym ekranie Atari 800XL.
Rzeź roztaczająca się przed nami przypomina raczej Diablo 3 z perspektywy pierwszej osoby, aczkolwiek w tym przypadku ograniczono adwersarzy. Podroby, cacka z trzewi prześladowców i wreszcie antagoniści we własnej osobie, a raczej to co po nich zostało - pławię się w nich w moich fantazjach do dnia dzisiejszego. Pogłowie ciemiężycieli choć ograniczone do niezbędnego minimum jest zharmonizowane z kunsztem naszego straceńca, także wcale przygody nie można określić mianem beztroskiej.

Po trzecie: ponad wszystko kocham okno rozwoju postaci i temu podobne, gdzie zlokalizować mogę mój klucz do sukcesu. To faktycznie bardzo mozolnie wypracowany system, który ma ogromny wpływ na rozgrywkę gracza, budzący w nim taktyka, lawiranta, spryciarza. Wytrwałym zawsze powinno udać się wypracowanie własnej recepty na całe łotrostwo Lords of the Fallen.


A bodajże po czwarte: Lords of the Fallen w wersji na PS4 cechuje pewna powolność i kontemplacyjne wręcz ekrany ładowania pomiędzy poszczególnymi większymi podregionami gry, co osobom równie skapcaniałym jak ja powinno dodać smaku w rozgrywce. Nie wiem jak inni określają tzw. liczbę wyświetlanych klatek na sekundę, ale tych zdecydowanie czasem nie zbywa na czym traci lekkość rozgrywki co niejednokrotnie pozwalało mi bezdennie zatapiać się w świecie gry smakując każdą klatkę.

I po piąte: gra w konfrontacji z Dark Souls wiele wybacza. Aksjomatów jest kilka:
- jeżeli skorzystamy z zapisu stanu postaci i wykorzystamy punkty zdobytego doświadczenia, utracimy mnożnik jego wzrostu i spadnie nam potencjalność znalezienia lepszych przedmiotów;
- nawet jeżeli zginiemy możemy spróbować odzyskać utracone niezapisane doświadczenie docierając do miejsca naszego ostatniego zejścia;
- z uwagi na fakt, że wrogowie "odradzają się" w momencie naszego przestępowania pomiędzy ekranami ładowania większych fragmentów gry, możliwe jest praktycznie bezpieczne podnoszenie poziomu doświadczenia do satysfakcjonującego pułapu - po prostu walczymy z wrogami których mamy już opanowanych przeskakując pomiędzy ekranami ładowania.

A po szóste: muzykę, która stanowi integralną całość z obrazem, bez której gra nie byłaby tym czym jest. Kompozytorem ścieżki dźwiękowej jest wielokrotnie nagradzany za swoją pracę Knut Avenstroup Haugen, nominowany do Hollywood Music in Media Awards (HMMA) właśnie za utwory do Lords of the Fallen. Od początku do końca triumfuje posępna, monumentalna muzyka, same tytuły świetnie oddają to co usłyszymy: "Komnata kłamstw", "Świątynia tortur", "Śmiercifikacja", "Pokuta", "Ofiara", czy "Dłoń boga". Utwory to przeważnie wariacja głównego motywu w wersjach mrocznych, przejmujących, a nawet filuternych. Na uwagę zasługuje kompozycja Zimowy pocałunek, która mogłaby stanowić tło przedłużającej się i powracającej ekstazie.

Po siódme: Ta gra ćwiczy niezłomność i jeżeli już komuś uda się przez nią przebrnąć do samego końca, świadczy to o uporze i determinacji gracza. Kostucha czyha na każdym kroku, jest naturalna i jeżeli chcecie wypróbować swój charakter, to jest to świetna pozycja - nie ma nic za darmo, a sukces wymaga odpowiedniej taktyki. Lords of the Fallen nie jest dla mięczaków.


Gdybym miał czym zatrząść dla promocji tego dzieła, zatrząsłbym, ale nie mam, nigdy nie miałem, a to znacznie zwiększyłoby szanse na sławę i przydatność dekoltu w promocji wyżej omawianej gry i popełnionej analizy.
A tak poważnie to kupić trzeba, jeżeli nie ma się dziecka, żony, kochanki i domu na utrzymaniu i nie pracuje się przy tym w fabryce obuwia jako Rumun, którego wszyscy biorą za Cygana lub jako smagany wiatrem korporacyjności pracownik za najniższą stawkę krajową. Jeżeli macie, to dacie, jak nie macie, poczekacie. Tak czy inaczej po tych kilku godzinach przygody stwierdzam, że warto.

By nie pozostawać bezkrytycznym z wad nadmienić należy:

Po pierwsze: punkt czwarty zalet, dla osób bardziej rzutkich i energicznych.

Po drugie: choć gra w dużym stopniu została stworzona przez polskie studio, niestety w wersji polskiej są tylko napisy i anglojęzyczny lektor.

Studia odpowiedzialne za projekt: Deck13 Interactive, CI Games
Wydawca: Bandai Namco Games, Square Enix
Silnik: Fledge z PhysX
Platformy obsługujące: Microsoft Windows, PlayStation 4, Xbox One
Data wydania: 28-31 październik 2014
Gatunek: gra akcji z rozwojem postaci i siekaniem potworów
Tryb: dla pojedynczego gracza
Wiek gracza: sklasyfikowano od 16 roku życia

Na koniec wypadałoby jeszcze podziękować CI Games, ponieważ ani w zeszłym, ni w bieżącym czy też przyszłym tygodniu nie przewiduję by zaskoczyła mnie sporych rozmiarów paczka z podesłaną do recenzji edycją kolekcjonerską Lords of the Fallen w wersji na Playstation 4, gdzie oprócz samej gry dostałbym największy dinks, czyli ręcznie malowany gargantuicznych rozmiarów monument głównego gieroja gry, Harkyna (1,1 kg). Dziękuję, bo uniknąłem w ten sposób konfliktu z moją osobistą kapłanką domowego ogniska, która postawiłaby mnie przed prostym wyborem: "Albo ja, albo ponad kilogramowy Harkyn - wybieraj", a przypominam idzie zima.

Figurka
Edycja Kolekcjonerska

[Suplement]
Powyższy tekst jest intelektualnym plagiatem ponieważ niestety aktualnie nie stać mnie na lepszy mój mózg, mam nadzieję zostanie mi to wybaczone. Dziękuję również swojej mentorce, która nawet nie jest tego świadoma i oczywiście kapłance domowego ogniska.

A jak wygląda wersja francuska uruchomiona przy takich właśnie ustawieniach konsoli? Wygląda lepiej niż polska, a wszystko przez lektorów francuskojęzycznych!





Czytaj dalej ...

sobota, 22 marca 2014

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes - opinia, recenzja, "unboxing" wersji podstawowej

Pograłem, ech pograłem, wydałem, ech wydałem. Zakupiłem tą pozycję za ponad 115 zł i stwierdzam, że może ona być godna tego wydatku, ale...
1) Jeżeli nie znaliście wcześniej tego "kultowego" tytułu, wydatek ten będzie nieuzasadniony - lepiej kupić używaną grę pokroju Killzone: Shadow Fall (oferty już nawet na poziomie 50-80 zł w wersji PS4) - dla rozpoczynających przygodę z grami - jest to o wiele lepsza inwestycja.
2) Jeżeli życzycie sobie spróbować swoich sił w grach "skradankowych", do tego celu polecam raczej przygodę z nową odsłoną Thief na PS4, którą w pełnym wydaniu można zakupić już za 150 zł z okładem (pełna przygoda). I chociaż pisałem o przerażających aspektach tej pozycji to jednak otrzymacie pełną produkcję, a nie tylko zadatek.
3) Jeżeli jednak jesteście już fanami jednej z najczęściej wymienianych postaci branży gier tj. Hideo Kojim'y to i owszem polecam nowy wstępniak MGS V, ale... Nie jest to przygoda kompletna i jeżeli miałbym być złośliwym (a jestem) to napisałbym:
Hideo Kojima wyruszył w podróż z projektem na który szybko zabrakło mu środków użyczonych od producenta, tudzież ten zażyczył sobie albo szybszego ukończenia projektu, albo dofinansowania historii która co nie co zbyt długo się przeciąga i tak właśnie otrzymaliśmy przed produkt. Tym producentem w zasadzie jest sam autor, ale jak widać, co wpadło do trzosa w ubiegłych latach, jest nie do wykorzystania w kolejnych.
MGS V jest niedokończoną historią, czy może raczej wstępniakiem do właściwej gry, a ponieważ ekipa pracująca nad projektem przekroczyła wyznaczone ramy czasowe toteż postawiono jej ultimatum - albo skończą wcześniej, albo wyłożą swoją kasę. No i ponieważ swoich pieniędzy wyłożyć nie mogli lub nie chcieli poprosili w nieoficjalny sposób fanów, aby ci sfinansowali kolejny rok pracy nad nowym wydaniem tej jakże "kultowej" marki. I tak to właśnie w mojej ocenie wygląda. Za ponad 100 zł otrzymujemy niekompletną przygodę, która tylko fanom może sprawić satysfakcjonującą frajdę. Jednakże osoby, które wcześniej z tego typu grami nie miały nic do czynienia, przestrzegam przed zakupem próbki. Przypominam ponadto, że próbki są zwykle darmowe, zatem coś tu nie gra.
Przychodzi mi na myśl jeszcze kolejny argument dla którego twórca wypuścił płatne demo, chodzi o tzw. informacje zwrotną od graczy (tzw. feedback dla niezorientowanych), czy aby na pewno tego oczekują. Ponadto twórca z pewnością wyczekuje wszelkich innych pobocznych uwag. Tylko, czy aby na pewno gracze powinni płacić za tego typu usługę, szczególnie że jej nadawcą jest osoba, która na popularność i brak gotówki narzekać nie powinna...

Odnośnie samej gry Metal Gear Solid V: Ground Zeroes jest ona pozycją wykorzystującą nowe możliwości PS4, ale wykorzystującą je w ograniczonym stopniu. Chodzi mi o to, że wszystko jest i owszem ładne, ale nie do końca dopracowane i przemyślane. Tak czy inaczej to tytuł wypełniający trwającą, w dalszym jednak ciągu, pustkę na rynku gier przeznaczonych dla nowych platform.

Staram się zrobić wszystko żeby uzasadnić swój niemały wydatek, ale niesmak w dalszym ciągu pozostaje. Przestrzegam rozsądnych przed wywaleniem pieniędzy na coś co grą jeszcze nie jest, w pełnym tego słowa znaczeniu. Ta pozycja i owszem może aspirować do rynku obejmującego sprzedaż produktu, ale co najwyżej za cenę 50 zł ponieważ nie jest to jeszcze tytuł za wyższą stawkę. Być może zagranicą sprawa ma się odmiennie, niemniej jednak w warunkach polskich jest to już skok na kasę klienta.

Dodam jeszcze od siebie, że Hideo Kojima jest wg. mnie specyficznym człowiekiem, zupełnie jak ja (nie nie chodzi o dowartościowanie autora), osobą która ma zbyt wiele cech dziecięcych by stać się dorosłym osobnikiem rodzaju ludzkiego. Objawia się to w postaci mieszania tego co bardzo okrutne z tym co zabawne, dziecięce i śmieszne. To akurat jest zaleta, ale niestety tego typu ludzie czują taki sam pociąg do zysku jak każda inna jednostka.

I na koniec kuriozalny unboxing wersji standardowej, który przez jego "bogactwo" można przyrównać do prezentowanego produktu.






Czytaj dalej ...

niedziela, 9 marca 2014

Kilka słów zaledwie: Thief i Dead Nation: Apocalypse Edition

[AKTUALIZACJA + wtrącenie przed właściwym tekstem] Przeszedłem cztery pierwsze rozdziały, było nawet miło, powtarzalnie, jednak nie na tyle żebym nie pociągnął przygody do końca i.. bach. Piątego rozdziału nie tykam już nawet kijem, po godzinie chodzenia po opuszczonym szpitalu psychiatrycznym mam dość. Nie zdarzyło mi się to nigdy, Dead Space dało się przejść i chociaż było strasznie to nie do tego stopnia. Tej gry chcę jak najszybciej pozbyć się z domu, nie mam zamiaru katować swoich nerwów i daruję sobie. Gorąco polecam wszystkim masochistom, klimat według mnie jest piekielnie dobrze skonstruowany i odbije od ściany niejedną "normalną", ceniącą sobie spokój ducha osobę. Dodam jeszcze tylko, że innego (chociaż darmowego dla posiadaczy Playstation Plus) dreszczyku pt.: Outlast specjalnie sobie nie zaserwowałem, bo to nie mój klimat, a nowy Thief jest wg internautów bez porównania bardziej przerażający - po fakcie "odbicia" zrobiłem mały "research" w sieci i inni ludzie też mają duszę na ramieniu. Liczyłem, że nie będzie w tej grze niczego szczególnie przerażającego i to był mój błąd. W sumie cieszę się z zaistniałej sytuacji, bo zapamiętam Thief do końca życia.
Basta, nie mam w co grać aktualnie, ale z takiego powodu nie będę serwował sobie aż takiej dawki strachu.
[KONIEC AKTUALIZACJI]

Nie, nie jestem uprawniony do ferowania ostatecznych wyroków, ale po pierwszych chwilach tudzież godzinach z wyżej wymienionymi grami chcę podzielić się swoimi obserwacjami.
Zatem zacznijmy od Thief. Jest to z założenia gra "skradankowa", pierwsza tego typu na PS4. To co już udało mi się wychwycić to raczej standardowy, chociaż bardzo solidny poziom wykonania. Jakość jest i owszem bardzo dobra, ale nie doznamy żadnych nowych wrażeń. Produkt bazuje na poprzednich odsłonach i jest raczej wierny swoim założeniom, nie wnosząc niestety nic nowego. Jeżeli chcemy w ten tytuł grać na nowych konsolach to jest to w zasadzie jedyna propozycja celująca w ten rodzaj rozgrywki. Stąd jak mniemam jej sprzedaż powinna osiągnąć satysfakcjonujący dla twórców poziom.
Czy bawię się świetnie? Raczej nie czuję większego przywiązania do tytułu, być może byłoby inaczej, gdybym wcześniej nie grywał w tego typu gry. Skradankowy charakter rozgrywki odkryłem przy pozycjach takich jak Dishonored, czy Deux Ex, zatem efekt pierwszego razu już przeminął. W Thief nie ma nic odkrywczego, wszystko jest wtórne, na wysokim poziomie, ale jednak brakuje tego czegoś. Pamiętać jednak należy, że to właśnie Thief był prekursorem tego typu rozgrywki i wydany został po raz pierwszy w 1998 roku, ale w przypadku nowej odsłony chodzi raczej o wykorzystanie potencjału marki do zarobienia dodatkowej gotówki w oparciu o ten sam pomysł i nostalgię graczy. Podsumowując nie polecam i nie zachęcam - jest to kolejny wypełniacz w okresie oczekiwania na nowe konkretniejsze propozycje, aniżeli coś co faktycznie przykuwałoby uwagę graczy swoją innowacyjnością. Jeżeli nie mieliście wcześniej do czynienia ze skradankami, będzie to dla Was gra bardzo dobra i godna uwagi by nadrobić zaległości  - w takim przypadku zachęcam.

Jeżeli chodzi o kwestie techniczne dotyczące Thief''a, pamiętajcie że gra może się zawiesić podczas zapisywania jej stanu, dlatego warto co jakiś czas robić kopię pliku z zapisanym postępem (opcja "w chmurze" z wykorzystaniem Playstation Plus, lub zapisując ją z wykorzystaniem pamięci USB). Sam straciłem sporo czasu z tego powodu, dlatego uprzedzam przed ewentualnymi niemiłymi niespodziankami. Grafika w grze jest bardzo przyzwoita, ale nie można powiedzieć żeby wykorzystywała nową technologię. Jest po prostu przyzwoita i ładna, co ciekawe programiści nie odrobili pracy domowej i nie wykorzystali potencjału nowej konsoli (w tym przypadku chodzi o wersję na PS4) ponieważ dają się zauważyć irytujące przycięcia, których nie tłumaczy jakość i zawartość wyświetlanej treści.
Polska wersja pudełkowa zawiera teksty w języku polskim, niestety bez podkładu głosowego. Co ciekawe na tej samej płycie jest również pełna wersja francuska i angielska (tekst/dialog). Przypuszczam, że inne języki również są dostępne, ale na chwilę obecną nie mam żadnych bodźców ku temu żeby to weryfikować.

Producent: Eidos Montreal
Wydawca: Square Enix
Reżyser: Nicolas Cantin
Kompozytor: Luc St. Pierre
Seria: Thief
Silnik: Unreal Engine 3
Platformy: Microsoft Windows, PlayStation 3, PlayStation 4, Xbox 360, Xbox One
Gatunek: skradanka
Tryb gry: gra jednoosobowa
Dystrybucja: dysk optyczny, dystrybucja cyfrowa

Co do kolejnego tytułu, podsumuję go dosłownie w kilku krótkich zdaniach. Dead Nation: Apocalypse Edition, jest odgrzewanym daniem pochodzącym z konsoli PS3. Autorzy podkreślają, że gra jest teraz w lepszej jakości i z nowym trybem, ale są to mocno naciągane hasła i jeżeli już wcześniej mieliście przyjemność pograć w ten tytuł, to sobie po prostu odpuśćcie. Jest to dokładnie ta sama gra, tylko w nowocześniejszym opakowaniu. Dla tych którzy wcześniej nie mieli okazji zmierzyć się z Dead Nation, jest to właściwy moment by nadrobić zaległości. Na szczęście dla wszystkich posiadaczy Playstation Plus, Dead Nation można w tym miesiącu (marzec 2014) pobrać "darmowo". Ze spraw technicznych nadmienię jeszcze, że gra z partnerem przez sieć może wiązać się z kilkuminutowym wyszukiwaniem potencjalnego gracza w Internecie.

Producent: Housemarque, Climax Studios (PS4)
Wydawca: Sony Computer Entertainment
Platformy: PlayStation 3, PlayStation Vita, PlayStation 4
Gatunek: strzelanka
Tryb gry: gra jednoosobowa i wieloosobowa
Dystrybucja: dystrybucja cyfrowa





Podsumowanie: Obydwa tytuły w przypadku "doświadczonych" graczy są wtórniakami. Dla osób, które nie miały wcześniej styczności z tymi tytułami, czy typem rozgrywki, będzie to bardzo interesujące i godne polecenia doświadczenie.

Czytaj dalej ...

sobota, 1 marca 2014

PlayStation Gold Wireless Stereo Headset od Sony - recenzja słuchawek z wbudowanym mikrofonem

Słuchawki Playstation Gold Wireless Headset z wbudowanym mikrofonem w moim przypadku są zbytkiem, ale do takiego sprzętu mam słabość i podchodzę do niego jak kobieta do zakupu nowego ciucha. Czuję się jak dzieciak, który dostaje od rodzica nową zabawkę, a ponieważ akurat mogłem pozwolić sobie na małe szaleństwo w zakupach toteż zrobiłem to z niekłamaną przyjemnością.

Na początek zapraszam zainteresowanych (którzy nie mogą lub nie chcą pozwolić sobie na tego typu wydatek) do udziału w rozpakowywaniu pudełka. Zobaczmy co jest w środku - czyli tzw. unboxing:


Zawartość pudełka:
- Playstation Gold Wireless Headset
- bezprzewodowy adapter
- 3,5 mm przewód audio (długość ok 100 cm)
- przewód ładujący Micro-USB (i tu jest mały problem bo ma zaledwie ok 20 cm - patrz zdjęcie)
- etui podróżne (czyli worek ze ściągaczem - komentarz autora)
- instrukcja również w języku polskim
- przewodnik bezpieczeństwa również w języku polskim


Wiem, że to darmowa reklama, ale z dostępnością produktu w Polsce w okresie premiery światowej jest problem i jednym z niewielu sklepów, które realizują zamówienie w atrakcyjnej cenie jest Komputronik.pl (369,00 zł) - termin realizacji ok 10 dni. Ostatnio znalazłem taką samą ofertę na RTV EURO AGD, ale trudno mi powiedzieć jak jest z dostępnością. Są i owszem inne oferty również na Allegro, ale tam cena słuchawek oscyluje w granicach 450,00 zł, co oznacza że z całą pewnością pochodzą one z importu.

Specyfikacja - najważniejsze informacje:
Źródło zasilania: prąd stały 3,7V: wbudowany akumulator litowo-jonowy z możliwością ładowania
Pojemność akumulatora: 570 mAh
Temperatura środowiska pracy: 0-50 stopni C
Wymiary (s/w/g):
- bezprzewodowe słuchawki stereo z mikrofonem 2.0: około 179,2 x 195,2 x 48 mm
- bezprzewodowy adapter: około 17,4 x 8,4 x 35,6 mm
Waga:
- słuchawki około 295,4 g
- adapter około 5,3g
System łączności: fale radiowe o częstotliwości 2,4 GHz
Maksymalny zasięg łączności: około 10m
Czas użytkowania po całkowitym naładowaniu: 8 godzin przy średnim poziomie głośności
Gwarancja: 12 miesięcy (co do gwarancji to wydaje mi się, że producent raczej z ostrożności podał taki okres ponieważ prawo w UE i tak obliguje go do respektowania gwarancji w okresie 24 miesięcy, zatem jest to tylko i wyłącznie życzeniowa informacja wydrukowana w załączonej do zestawu broszurze, która nie ma pokrycia z rzeczywistością).

Ponieważ słuchawki są przeznaczone głównie do użytku bezprzewodowego toteż funkcje do ich ustawiania musiały zostać umieszczone na nich samych i tak z jednej strony mamy patrząc od góry opcję VSS (przycisk wirtualnego dźwięku przestrzennego, którego na zdjęciu nie widać, a znajduje się on jeszcze wyżej ponad przyciskami "volume"), ustawiania głośności "VOL" i wyciszania "MUTE". VSS uruchamia wybrany przez nas tryb dźwiękowy, który wczytujemy do słuchawek za pośrednictwem specjalnej aplikacji dostępnej w Playstation Store).

Z drugiej strony znajduje się przycisk "SOUND/CHAT" (umożliwia regulację głośności dźwięku czatu w odniesieniu do dźwięku gry) i przełącznik "POWER" (z opcjami Off, 1- tryb standardowy, 2-tryb wzmocnienia basów; ten tryb można zastąpić trybami zawartymi w dostępnej bezpłatnie do pobrania aplikacji pomocniczej do słuchawek z mikrofonem).

Pod spodem mamy jeszcze gniazda złącza USB (do ładowania), wejścia audio (do podłączania urządzeń przenośnych) i wskaźnik stanu pracy (lampka - pomiędzy 2,1,off a gniazdem audio).

Pierwsze ładowanie trwa około 3,5 godziny i mankamentem może okazać się bardzo krótki przewód do tego służący oraz fakt, że słuchawki nie ładują się w trybie uśpienia konsoli - światełko ładowania jest zapalone tylko podczas jej normalnego trybu pracy (chociaż nie mam co do tego pewności). Kolejny mankament to tylko 2 wyjścia USB w PS4 - ja do jednego mam zwykle podpiętego pada i w tym momencie muszę żonglować przy drugim podpinając naprzemiennie a to kabel ładujący słuchawki, a to adapter z którym się one komunikują w czasie ich użytkowania. Z tym problemem poradziłem sobie ładując słuchawki przez USB w komputerze stacjonarnym i co ciekawe Windows od razu prawidłowo wykrył nowy sprzęt i zainstalował automatycznie sterowniki. Jeżeli jednak nie macie innego urządzenia z USB, które mogłoby służyć za ładowarkę, ograniczona liczba wyjść w PS4 staje się problemem.

W Playstation Store jest dostępna specjalna aplikacja obsługująca dodatkowe tryby słuchawek.

Po uruchomieniu aplikacji należy pamiętać, że załaduje ona dany program/tryb dźwiękowy tylko jeżeli słuchawki będą podłączone do konsoli za pośrednictwem przewodu ładującego USB.

Kilka dodatkowych fotografii dla pełniejszego obrazu - w instrukcji wspominają o zdejmowalnych nakładkach (ale tego nie testuję ponieważ żal mi sprzętu, a nie widzę niczego co wskazywałoby na łatwy intuicjonalny demontaż nakładek, chyba że nakładki dopiero mają być montowane na oryginalnych słuchawkach - tego nie sposób wywnioskować z dostępnych instrukcji):



Działanie:
Co do samego działania nowego zestawu słuchawek z mikrofonem są one w mojej ocenie świetne. Testowałem je z grą Battlefield 4 i dźwięk był znacznie lepszy niż na słuchawkach podpiętych do telewizora, z których korzystałem dotychczas. Dodam, że wcześniej grałem mając na uszach słuchawki KOSS PRO4AA TITANIUM i wypadają one o wiele mniej spektakularnie. Podkreślam, że nie jestem audiofilem, a odczułem ogromną, zauważalną różnicę, która utwierdziła mnie w słuszności zakupu nowego sprzętu - oj czuć to 7.1 cokolwiek ono znaczy. Z całą pewnością słyszałem skąd nadbiega przeciwnik, czułem również pole bitwy, które przez moje uszy płynęło wprost do serca zalewając miodem umysł - stąd ten komentarz.
W nowych słuchawkach ucieszył mnie również brak "wystającego" mikrofonu - ten jest wbudowany w PlayStation Gold Wireless Headset, zatem nie mamy żadnych dodatkowych niekomfortowych wystających akcesoriów (wbudowany mikrofon nie wychwytuje dźwięków otoczenia, dlatego należy pamiętać, aby zestaw założyć właściwą stroną, w przeciwnym razie nie będzie rejestrował naszego głosu - nakrzyczałem się trochę zanim zrozumiałem w czym rzecz).
Rozmawiając za pośrednictwem tego zestawu w grze wszystko było dobrze słyszalne i zrozumiałe - gorąco polecam. Znacznie bardziej komfortowa jest rozgrywka z takim zestawem aniżeli ze słuchawkami i załączanym do konsoli "kablem mikrofonowym" nazywanym szumnie headsetem. Pamiętajcie również po ich załadowaniu i podłączeniu, aby zmienić ustawienia konsoli, tak by headset służył nie tylko do rozmowy, ale również był nośnikiem ścieżki dźwiękowej, w przeciwnym razie słuchawki będą działały tylko jako narzędzie do komunikacji.

W zasadzie to tyle, jeżeli macie pytania zapraszam do komentowania, postaram się udzielić wyczerpujących odpowiedzi.

Na koniec dodam jeszcze opis od producenta - jak ten reklamuje swój zestaw - jest to moje wolne tłumaczenie oficjalnie dostępnych materiałów:
PlayStation Gold Wireless Headset dostarcza niesamowitą głębię i czystość dźwięku, pod kątem gier oferuje kilka trybów, które mogą zostać wykorzystane w połączeniu z konsolami Playstation. Wysokiej klasy technologia 7.1 tchnie nowe życie zarówno w gry z lokalizacjami miejskimi, leśnymi, jak i fantasy, podczas gdy mikrofon z redukcją szumów zewnętrznych ułatwi porozumiewanie się ze znajomymi, czy kolegami z drużyny. Słuchawek można używać również z urządzeniami przenośnymi, do przyłączenia których służy załączony 3,5 mm przewód audio, w podróży przydatne może okazać się również etui podróżne.

Zestaw słuchawkowy dla graczy
Doświadcz wszystkiego od wielkich wybuchów, aż po ciche dźwięki dzięki oszałamiającej przestrzennej jakości 7.1.

Opracowane przez Playstation
Dzięki aplikacji Headset Companion App będziesz mógł pobrać niestandardowe tryby stworzone przez programistów z myślą o wzmocnieniu jakości dźwięku w ulubionych grach.


Styl i komfort
Doznaj komfortu, którego możesz teraz doświadczać godzinami i który możesz zabrać ze sobą gdziekolwiek się wybierasz. Zewnętrzna osłona (przedni panel) jest wymienialny dzięki czemu dobierzesz wygląd słuchawek zgodnie ze swoim gustem.

Opcje przyłączenia
W konsolach PS4, PS3 oraz komputerach osobistych korzystaj z opcji bezprzewodowej lub podłącz słuchawki do systemu PS Vita lub innego urządzenia przenośnego za pośrednictwem dołączonego 3,5mm przewodu audio i zabierz dźwięk ze sobą.

Na koniec w związku z pytaniem jednego z czytelników informuję, że instrukcja ma tylko 6 stron (dla każdego języka), które zamieściłem w recenzji. Pozostaje jeszcze strona "tytułowa" ze spisem języków dostępnych w instrukcji i osobna książeczka zatytułowana "przewodnik bezpieczeństwa" - pozostałe foty zawierające treść w języku polskim uzupełniam poniżej.



[Aktualizacja 19-12-2016]
I teraz najważniejsze na zakończenie recenzji.
W listopadzie po ponad dwóch i pół roku codziennego używania słuchawek (czyli przynajmniej raz dziennie zakładałem je i ściągałem), słuchawki uległy mechanicznemu uszkodzeniu jak na zdjęciu.

Uszkodzenie powstało w miejscu w którym występował największy nacisk fizyczny i w zasadzie nie dziwię się, że do tego doszło, szczególnie biorąc pod uwagę, że często miałem założoną lewą słuchawkę na uchu, a prawą pomiędzy policzkiem a uchem, żeby słyszeć domowników - co zwiększało naprężenia w tym miejscu.


Słuchawki w dalszym ciągu są sprawne i nawet udało mi się zrobić coś na kształt szyny wzmacniającej, także będę używał ich jeszcze przez jakiś czas, a potem może przyjdzie pora na nową recenzję ;). 
Fakt ich uszkodzenia nie zmienił mojej opinii, w dalszym ciągu gorąco polecam.

Czytaj dalej ...

sobota, 22 lutego 2014

Nowa generacja konsol - Playstation 4 - Xbox One - Battlefield 4 - Assassin's Creed IV: Black Flag

Oj bardzo dawno nie pisałem nic na temat gier, ale jakoś nic tak szczególnie mnie nie urzekło. Przez cały ten okres bawiłem się świetnie w świetne produkcje, jednak nie były to żadne epokowe odkrycia, którymi szczególnie chciałbym się od serca podzielić. Z uwagi jednak na okres urlopowy mam trochę więcej czasu i postanowiłem napisać coś o nowej konsolowej generacji, a przynajmniej jej przedstawicielu w postaci Playstation 4 od Sony i paru pozycjach, które udało mi się przetestować przez okres ostatnich 3 miesięcy od nabycia nowego sprzętu.

Konsola PS4 produkowana przez Sony ma dwie podstawowe zalety - jest zaawansowana technologicznie odpowiadając dzisiejszym wymaganiom i stosunkowo tania w porównaniu do innych sprzętów. Pamiętać jednak należy, że nie opłaca się jej kupować w zestawie z grami (czy innymi akcesoriami, jeżeli te z racjonalnego punktu widzenia są nam zbędne) ponieważ w ten sposób z pewnością przepłacimy. Najlepiej poszukać samej konsoli z podstawowym wyposażeniem bez zbędnych dodatków - myślę że powinny się znaleźć oferty w przedziałach cenowych 1700-1800 zł (stan na dzień 22.02.2014). Taki zestaw dla jednej osoby powinien zawierać oprócz konsoli, pada do gry, słuchawkę z mikrofonem do porozumiewania się z innymi graczami i oczywiście niezbędne okablowanie. Same gry najlepiej kupować osobno - atrakcyjne oferty łatwo znaleźć w sieci.

Odnośnie konsoli, jak wspomniałem, jakościowo w porównaniu do poprzedniej generacji jest to spory skok, a dla wygodnego gracza, który nie chce przejmować się aktualizacją swojego sprzętu komputerowego tak, aby ten sprostał wymaganiom coraz nowszych gier na PC, jest to rozwiązanie idealne. Poprzednia generacja czyli Playstation 3 niestety na dzień dzisiejszy jest już konstrukcją bardzo archaiczną i to się odbija głównie na jakości graficznej i płynności gier. Ba, ponieważ kończyłem listę trofeów w BF4 na PS3, a miałem już w międzyczasie pierwsze doświadczenia z PS4, uderzyła mnie zaobserwowana różnica. PS3 nie jest już systemem odpowiadającym dzisiejszym standardom - zdecydowanie odradzam jej zakup, chyba że kierujecie się czynnikiem ekonomicznym i po prostu na nowszą Was nie stać.
W zasadzie nie będę pisał więcej na temat samej specyfikacji ponieważ dla osoby szukającej rozrywki i pasjonującej się grami, a nie sprzętem dokładniejsze opisy są zbędne. Napiszę tylko, że jeżeli zastanawiacie się nad kupnem XBOX One, czyli konsoli konkurencyjnej firmy Microsoft, stojącej na podobnym poziomie technologicznym co PS4 i nie wiecie co wybrać, to najistotniejszą kwestią jest odpowiedź na pytanie do czego ta konsola ma służyć. Jeżeli jesteście graczami z krwi i kości, a konsola ma służyć głównie do grania to polecam PS4, bo Sony z pewnością o tego typu klienta zadba. Jeżeli jednak, interesują Was również gry bardziej towarzyskie (czytaj imprezowe), chcecie trochę poskakać przed telewizorem z wykorzystaniem technologii Kinect, konsola ma służyć dzieciom i dodatkowo stanowić domowe centrum rozrywki nie tylko ściśle związane z grami, w tym przypadku polecam nowego XBOX'a - jest on bardziej gadżeciarski, uniwersalny i familijny, chociaż jednak mniej zaawansowany technologicznie od PS4 - po szczegóły zapraszam do specyfikacji tych "urządzeń". Warto również pamiętać, że XBOX nie posiada aktualnie żadnego wsparcia na rynku polskim, konsolę można zakupić tylko importując ją z zagranicy lub przepłacając u polskich nieautoryzowanych pośredników.

Dodam jeszcze, że dodatkową zapowiadaną atrakcją dotyczącą PS4 ma być dostępny w niedalekiej jak się okazuje przyszłości hełm wirtualnej rzeczywistości (VR Headset PS4), alternatywa podobno lepsza od tego co aktualnie prezentuje prototypowa technologia Oculus Rift.
Zapewne wiele osób ze środowiska graczy uzna mnie za fana Sony, co jest prawdą, ale na taki stan rzeczy zapracowała sama firma, która wie na czym graczowi mojego pokroju tak naprawdę zależy. Ponadto nieocenione jest wsparcie dla tego produktu na naszym rodzimym rynku. Z tego co udało mi się do tej pory zaobserwować Sony nie skupia się na samej maksymalizacji zysków, ale ma strategię celującą również w jakość i dbałość o klienta, czego od ponad 20 lat nie mogę powiedzieć o firmie Microsoft (czyli producencie XBOX). W przypadku tej firmy widać typowy, toporny model biznesowy wyniesiony z płatnej szkoły zarządzania i marketingu.

Przechodząc już do samych gier, moje dotychczasowe doświadczenia dotyczą w zasadzie dwóch tytułów, które bardzo dobrze oceniam - chodzi o Battlefield 4 i Assassin's Creed IV: Black Flag.
Pierwszy tytuł to wydatek rzędu 200-300 złotych, ale należy pamiętać że jeżeli interesuje nas gra sieciowa trzeba wydać kolejne pieniądze na usługę Playstation Plus, która pozwala odblokować tryb sieciowy. Usługa odblokowuje również dostęp do darmowej biblioteki gier, zniżek cenowych itp. - Koszt Playstation Plus wynosi ok 180zł w przypadku rocznego abonamentu, choć ten możemy kupić również taniej w opcji kwartalnej ok 60zł, są również promocyjne oferty 15 dniowe pozwalające przetestować usługę. Brnąc dalej możemy jeszcze dodatkowo zakupić pakiet Battlefield 4 Premium za kolejnych ok 200zł - dzięki temu otrzymamy kolejne nowe mapy, itp. dodatki, wydawane sezonowo - zwykle przez okres 12-24 miesięcy po premierze samej gry. Osobiście, osobom którym ten tytuł przypadnie do gustu, polecam to rozwiązanie ponieważ po doświadczeniach z Battlefield 3, a ostatnio Battlefield 4 wiem, że warto, bo dodatki są interesujące i bogate przedłużając przygodę z grą gwarantując ponad 100 godzin rozrywki.
Przy okazji dla wtajemniczonych poniżej film rejestrujący mój mały sukces w postaci trofeum, które przed dosłownie chwilą udało mi się osiągnąć w BF4 - Falling Down - dotyczy dodatku z Premium - Second Assault. Pokrótce trofeum polega na zabiciu przeciwnika zwalając mu na głowę sufit.
W materiałach na temat BF4 dużo jest narzekań na temat problemów z działaniem gry, ale wg mnie są to obecnie narzekania nieuzasadnione, ja przynajmniej nie odczuwam żadnych niedogodności, które uniemożliwiałyby mi czerpanie frajdy z rozgrywki, czy ją utrudniały. Gra gwarantuje całą masę trybów oraz wyzwań od walki naziemnej, pancernej, wodnej aż po zmagania powietrzne. Twórcy tak opracowali system, aby każdy znalazł coś dla siebie, dodatkowo zbierając przy tym odpowiednie nagrody w postaci nowych broni, poziomów, czy też trofeów za szczególnie skomplikowane wyzwania. Gra może być szczególnie ciekawa jeżeli uda się nam zebrać kilka zaprzyjaźnionych osób, które do rozgrywki podejdą wspólnie z ustaloną taktyką. Polecam.

Assassin's Creed IV: Black Flag to raczej gra przygodowa, a rozgrywka jest zgoła odmienna od BF4 i bardziej skupia się na trybie jednoosobowym. O samej fabule pisać nie będę. Napiszę tylko, że gra jest również wspaniała i gwarantuje sporo godzin zabawy wprowadzając nas w złoty wiek piratów (Karaiby, rok 1715). Świat do eksploracji w grze jest ogromny, gwarantujący dużą liczbę wyzwań i przygód. Również zachęcam ponieważ przy okazji można wzbogacić swoją wiedzę dotyczącą tamtych czasów i wydarzeń historycznych na których gra się opiera. Tak jak to miało miejsce przy poprzedniej prezentowanej przeze mnie odsłonie tej serii, gra jest bogata w opisy historycznych miejsc dzięki czemu fabularna fikcja nabiera dodatkowych rumieńców. Gra się wspaniale, a graficzna oprawa jest porywająca. Nie będę się dokładnie rozpisywał na temat rozgrywki ponieważ nie jestem profesjonalnym recenzentem, ale w formie podsumowania dodam, że moje wrażenia płyną raczej z serca aniżeli rozumu.

Jeżeli powyższe informacje dotyczące konsoli czy gier okazałyby się niewystarczające czekam na pytania, postaram się podzielić swoimi doświadczeniami i wiedzą w tym zakresie.

Podsumowując już wkrótce zapraszam do "recenzji" dotyczącej nowych słuchawek dedykowanych PS4 (PS4 Gold Wireless Headset), które oddają dźwięk w systemie 7.1. Ponieważ nie jestem audiofilem i nie do końca wiem o co dokładnie chodzi w tego typu systemach, dlatego postaram się pokrótce napisać czy czuję różnicę w porównaniu do zwykłych słuchawek których teraz używam i czy z punktu widzenia laika jest sens inwestowania ponad 350 złotych w tego typu sprzęt. Ponadto również wkrótce nadrabiając zaległości z grami, zamieszczę moją opinię na temat gry Thief.
Czytaj dalej ...